-Ale.....jak to?.....To nie może być aż tak poważne....-mówiłam przez łzy.
- Jeszcze raz bardzo mi przykro, ale pani Jolanta jest w bardzo ciężkim stanie.
-Pani Jolanta? Ale nasza przyjaciółka ma na imię Kamila- powiedział zaskoczony Zbyszek.
-Naprawdę??...-zaczął przerzucać kartki na swojej podkładce.- Achaaa , przepraszam was bardzo pomyliły mi się wyniki. Wasza koleżanka ma tylko wstrząs mózgu i złamaną nogę. Jak jej stan się ustabilizuje i gdy wybudzi się ze śpiączki to wypuścimy ją gdzieś tak za tydzień góra dwa.
-Słyszysz Zbuchu ?? Kamie nic aż tak poważnego nie jest! - ucieszył się Bartek kiedy lekarz już odszedł.
Siedziałam nadal nieruchomo, a łzy nadal leciały. Ale tym razem ze szczęścia.
- Hej, Skarbie. Już dobrze. Wyjdzie z tego, jest silna - mówił Bartek.
- Wiem, ale tym razem płaczę z radości. Gdyby lekarzowi nie pomyliły się wyniki i to byłaby prawda, to ... To nie wiem co bym zrobiła.
- No, ale już nie płaczemy. Wycieramy oczka i nosek. Pięknie się uśmiechamy - zrobiłam to o co prosił - I już się nie martwimy - na koniec mnie pocałował.
Wstałam z podłogi i podeszłam do Zbyszka. Przytuliłam go mocno i staliśmy tak kilka minut.
- Przez tak krótki czas między nami powstała tak silna więź. I nie chodzi tutaj o Kamilę, ją kocham jak dziewczynę, a ciebie jak przyjaciółkę. I Bartek ! Nie bądź nigdy zazdrosny ! - zaśmiałam się - No. Teraz już chyba będzie tylko lepiej. Musi ...
Oczami Gabrysi:
Po namowach Zbyszka, razem z Bartkiem wróciliśmy do domu. Położyłam się w salonie na kanapie i czekałam na Bartka. Przyszedł po pięciu minutach i położył się obok mnie. Przytuliłam się do niego mocno i leżeliśmy tak z dziesięć minut.
- Nie martw się Skarbie. Wszystko będzie dobrze.
- Ale ja się nie martwię.
- Mnie nie oszukasz - pocałował mnie, a w tym samym czasie do salonu przybiegł Misiek.
- O jejku ! Piesku ! Zapomniałabym o tobie ! - wzięłam go na ręce i poszliśmy do kuchni. Bartek nasypał do miski, wcześniej kupioną karmę. Puściłam Miśka na podłogę, a ten od razu podbiegł do miski. Kiedy tak stałam, doszłam do wniosku, że zadzwonię do mamy. Wybrałam numer i czekałam na połączenie.
- Holo ? - odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć mamuś.
- Gabrysia ! W końcu zadzwoniłaś. Myślałam, że coś się stało !
- A no stało się ... Kamila miała wypadek ...
- O Boże ! Nic jej nie jest ?!
- Ma wstrząs mózgu, złamaną nogę no i jest w śpiączce, ale lekarze powiedzieli, że za kilka dni powinna się wybudzić, a jak nie to oni ją wybudzą.
- Biedactwo. Ona to ma pecha w życiu ....
- A żebyś wiedziała mamo ...
- A tak poza tym to nic u was nie słychać ? - dopytywała się.
- Słychać, słychać. Mamy pracę w klubie, no i mamo ... Mam chłopaka. Zresztą Kama też.
- Naprawdę ?! Tak się cieszę !
- Niedługo, mam nadzieję, go poznasz ...
- No ja myślę. Przepraszam skarbie, ale muszę kończyć, bo ja w pracy jestem.
- Ok. Pozdrów tatę, Huberta i Patrycję.
- Dobrze, a ty tych waszych chłopaków i Kamilę jak tylko się wybudzi.
- Masz to jak w banku - pożegnałyśmy się, a ja poszłam do kuchni, gdzie Bartek przygotowywał coś do jedzenia. Usiadłam przy blacie i mu się przyglądałam.
- Zaraz będzie obiad - uśmiechnął się do mnie.
- A jak powiem, że nie jestem głodna ? - droczyłam się z nim.
- Ja ci dam nie jestem głodna. Musisz coś zjeść. Jak sama tego nie zrobisz to cię nakarmię - podszedł do mnie.
- To ja wybieram tą drugą opcje - zaśmiałam się.
- Spokojnie. Nakarmimy Cię - skradłam mu buziaka i pobiegłam nakryć do stołu.
Oczami Zbyszka:
Siedziałem obok jej łóżka i przyglądałem się jej. Była blada i poobijana, do tego gips na nodze. Łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach.
- Nie zostawisz mnie prawda ? Musisz walczyć. Dla mnie, dla Gabi, dla nas wszystkich. To co, że lekarz powiedział, ze twój stan się pogorszył, ty dasz radę - mówiłem już całkiem płacząc.
To prawda. Jej stan się pogorszył, ale ja nie dzwoniłem do Gabi lub Bartka. Nie chcę ich denerwować. Tym bardziej, że Gabi musi odpocząć. A może to tylko takie chwilowe osłabienie ? Więc po co ich denerwować ?
- Proszę Pana ? Proszę iść do domu. Pani Kamila, ma tutaj naprawdę dobrą opiekę.
- Nie. Nie zostawię jej.
- To przygotuję panu łózko obok - zaproponowała pielęgniarka.
- Dziękuję - odwróciłem się w jej stronę i posłałem lekki uśmiech
Nie obchodziło mnie to, że za mną pielęgniarka ścieliła łóżko. Wpatrywałem się cały czas w Kamilę. Teraz sobie uświadomiłem, że Ona jest dla mnie najważniejsza.
Trzy dni później:
Siedzę właśnie w kuchni u Gabi i jem przygotowany przez nią obiad.
- Zibi. Zostań jeszcze, prześpij się, a ja do niej pojadę. Spędzasz tam cały swój czas i prawie nic nie śpisz.
- To i tak cud, że pojechałem na trening - odpowiedziałem i przełknąłem ostatni kęs zapiekanki - Dziękuję. Było pyszne. I nie martw się tak o mnie.
- Łatwo Ci mówić. Niedługo to i Ciebie wezmą na oddział.
- Już nie przesadzaj - przytuliłem ją i udałem się do wyjścia.
- Dzwoń. Gdyby coś się działo.
- Ok. Pa.
- Pa.
Wsiadłem szybko do auta Bartka, które mi pożyczył i pojechałem w stronę szpitala. W połowie drogi, kiedy stałem na światłach rozdzwonił się mój telefon.
- Halo ?
- Dzień dobry. Pan Zbigniew Bartman ?
- Tak.
- Chciałam poinformować, że stan pani Kamili się znacznie poprawił i lekarze będą ją wybudzać ze śpiączki.
- Dziękuję. Już jadę - rozłączyłem się i jak na zawołanie pojawiło się zielone światło.
W szpitalu byłem, po pięciu minutach. Udałem się pod odpowiedni numer i wszedłem do sali gdzie byli już lekarze. Usiadłem przy łóżku i trzymałem ją za rękę. Powoli otwierała oczy. Rozejrzała się po sali i swój wzrok zatrzymała na mnie. Byłem tak szczęśliwy, ale moje szczęście po chwili pękło jak mydlana bańka.
- Kim pan jest ... ?
No i jest ósemka.
Z lekkim opóźnieniem, ale jest.
Myślę, że gdyby nie to, że jestem chora rozdział pojawiłby się dopiero w sobotę :(
Nie będę przynudzać.
Zapraszamy do czytania i komentowania.
Zibimada i Limonkowa :*
PS. Jesteśmy zmuszone do wypróbowania czegoś.
5 komentarzy = Nowy rozdział.
Nie mów mi nawet, że Kamila straciła pamięć i nie pamięta Zbyszka, ani nikogo innego? ;O
OdpowiedzUsuńJa tego nie chcę. Przecież już miało być lepiej...
Pozdrawiam :*