środa, 8 stycznia 2014

Jedenaście.

Usiadłam na krzesełku, które stało obok łóżka i schowałam twarz w dłoniach.
   - Ale ... Jak on cię znalazł w szpitalu ? ... Skąd wiedział ?
   - Nie wiem Gabi ... Rozmawialiśmy ...
   - O czym ??? - popatrzyłam się na przyjaciółkę z zaciekawieniem.
   - On chce się zemścić ...
Stałam tak przez kilka minut i się na nią patrzyłam. Wiedziałam, że nie dam mu również i tym razem wygrać. Musiałam tylko coś wymyślić ... Ale co ? Wyrównać porachunki ...
   - Muszę iść - powiedziałam do przyjaciółki, wstałam i już byłam przy drzwiach ale do sali weszli chłopaki.
   - O cześć ! A co ty tutaj robisz ???
   - Yyy ... Przyjechałam w odwiedziny ...
   - Przecież ona zaraz wychodzi - odpowiedział mi Zibi.
   - No nie tak zaraz... jeszcze kontroli nie miała i wypisu nie dostała.
   - No to sobie chwilkę poczekamy.
Dałam znać Kamili gestami żeby nie mówiła nic chłopakom, a sama wyszłam z sali..... przecież oni nie mogą wiedzieć o Adrianie. Nagle z sali wybiegł Bartek.
   - Wołaj lekarza ona się dusi!!!!!
   - Co !? - szybko pojęłam powagę sytuacji i pobiegłam szukać Kuby.
W tej chwili zaczęłam się drzeć na cały szpital i biegłam po lekarza. Po chwili zobaczyłam Kubę jak biegnie  w moją stronę.
    - Ona się dusi  szybko! Biegnij!! Pomóż jej ! Proszę ...
Gdy dobiegliśmy na salę i Jakub zobaczył, że Kama jest cała sina, więc kazał pielęgniarce intubować (dla nie wiedzących: maszyna będzie oddychać za nią).Lekarz kazał nam wyjść z sali, a sam zajął się Kamilą. Kilka minut później zobaczyliśmy jak wychodzi z sali, a za nim na łóżku jedzie Kamila. Zbyszek od razu podbiegł do niego i spytał się:
   - Gdzie ją zabieracie?
   - Na OIOM (oddział intensywnej opieki medycznej) musi być cały czas monitorowana.
   - Czyli nie wyjdzie dzisiaj ze szpitala?
   - Taak wyjdzie już zaraz, idę po wypis- powiedział sarkastycznie doktor.
   - Nie musiałeś tego mówić z taką ironią.
   - Ona jest nie przytomna jak ty to sobie wyobrażasz? Dobra, tu już nie wejdziecie.-przystopował nas przed drzwiami z wielkim napisem OIOM.
   - Ale obudzi się?!- krzyknęłam za nim.
   -Możliwe... Nie no taki żarcik. No pewnie że się obudzi.- dodał Jakub - Jest silna.
Za ten ''miły'' żarcik palnęłam go w tył głowy.
   - A właśnie. Czy Kamila jest na coś uczulona?
   - Chyba nie.. Bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
   - To trzeba będzie zrobić jej testy.
   - Jakie testy?
   - Ciążowe wiesz!- jak widać humor go dzisiaj nie opuszczał.
   - No wiesz ja może nie jestem aż tak wykształcona w tym kierunku żeby wiedzieć o co kaman.
   - Dobra to ja lecę. Mam jeszcze innych pacjentów.
No i poszedł a my zostaliśmy sami na korytarzu. Siedziałam i zastanawiałam się nad tym wszystkim. Chłopaków nie było już ponad pół godziny.  I przypomniało mi się, że Kama dalej ma swoje rzeczy w starej sali, więc poszłam po nie. W sali na stole w wazonie stały kwiaty- goździki. Pomyślałam, że to od Zbyszka. O chłopaki przyszli. Ciekawe gdzie się szlajali...
   - O widzę, że przyniosłeś kwiatki dla Kamili.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
   - Ja? Myślałem że to ty!-powiedział szczerze zdziwiony.
   - No dobra mniejsza z tym. Idziemy do Kamy?
   - Ok możemy.
No i poszliśmy popatrzeć przez szybę bo niestety nie mogliśmy tam wejść. Nagle podszedł do nas jakiś lekarz.
   - Dzień dobry.-odezwał się pierwszy.
   - Dzień dobry. A Pan to kto?-zapytał Bartek, który tak długo się nie odzywał.
   - Doktor Gawryło. Jestem alergologiem. Mam zrobić testy pani Kamili.
   - Okej. Jest na sali.
   -Tyle to ja też wiem.-uśmiechnął się i wszedł do sali, a za nim pielęgniarka.
I czekaliśmy na korytarzu z godzinę za nim wyszedł.
   - I co ? I co?- dopytywał się Zbyszek.
   - Już wiemy co spowodowało ten atak. Pani Kamila jest silnie uczulona na kwiaty: goździki. Czy może wiecie gdzie miała kontakt z alergenem? I sądząc po tym ataku duszności ma też astmę.
   - Nie, raczej nie.....Zaraz! Te kwiaty w sali gdzie leżała... na jej szafce... w wazonie stały goździki!
   - No i wszystko jasne.
Nagle podbiegła do niego pielęgniarka.
   - Panie Doktorze! Pan Konica pana woła!
   - Ok dzieciaki to ja lecę. - powiedział na odchodnym.
   - Dzieciaki ... Pff ... Odezwał się najstarszy - powiedział Bartek, a ja tylko pokręciłam głową.

Po kilku dniach uczęszczania codziennie do szpitala Zbyszek tracił nadzieję czy ona rzeczywiście zacznie sama oddychać i czy się obudzi. W końcu nastąpił przełom.
Siedzieliśmy jak to dzień w dzień przed salą gdy tu z sali wychodzi pielęgniarka i mówi.
   - Państwo może są jakąś rodziną Pani Przybylskiej ?
   - Jesteśmy jej przyjaciółmi- odezwał się Zibi.
   - No to macie pewne powody do radości...-nie skończyła gdyż Zbyszek wszedł jej w słowo
   - Obudziła się?! Oddycha już normalnie?!- nie mógł wytrzymać.
   - Jak na razie oddycha już sama.
Ta wiadomość podniosła nas na duchu. Jest coraz lepiej i tylko czekać aż Kama się obudzi...




Witamy ! :D
W końcu jest kolejny rozdział :)
Praktycznie cały powstał dzięki Limonkowej, a ja tylko dodałam kilka zdań :P

Chciałabym Was zaprosić (jeśli macie czas i ochotę ;) ) na mojego nowego bloga http://nie-przejmuj-sie-drobiazgami.blogspot.com/
 
Nie zanudzam już i oddaję rozdział w wasze ręce :)
Czytajcie i komentujcie !
Zibimada & Limonkowa


 


1 komentarz:

  1. Serdecznie zapraszam na już przedostatniego Michała Kubiaka http://listy-pisane-wieczorami.blogspot.com/2014/02/iv.html .

    Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń