sobota, 16 listopada 2013

Sześć.

Od zapoznania się z nowym miejscem pracy, zawodnikami i sztabem minął już tydzień.  Jak to powiedział trener: zadomowiliśmy się w ich domu jakim jest Podpromie. Siedzieliśmy z chłopakami w naszym mieszkaniu i oglądaliśmy jakiś nudny film o surykatkach. Po naszych minach można było wywnioskować, że jeśli zaraz nikt tego nie wyłączy, to wszyscy zaśniemy.
- Wiecie co ? Pracujemy już tydzień, a że teraz mamy weekend to może zrobimy sobie taki wypad na basen ? Co wy na to ?
- Czemu nie ? Jestem za - zgodził się Bartek z bananem na twarzy.
- Jak wy, to my też. Prawda kotku ? - zapytała Kamila uchachana jak małe dziecko.
- Tak, oczywiście skarbie - odrzekł Zbyszek głosem pełnym politowania do swojej dziewczyny.
- No to komu w drogę temu trampki na nogę ! - klasnął w dłonie Bartek wstając z kanapy i udając się do wyjścia.
- Hola hola a ty gdzie ?
- No helou ! Ja mieszkam gdzie indziej więc idę po rzeczy - dodał gestykulując rękoma.
- Yyy ... Ale jakie rzeczy ? - spytał zdezorientowany Bartman.
- No jak to jakie rzeczy ! Przecież idziemy na basen !
Zibi stał tak kilka sekund i patrzył na nas pytającym wzrokiem.
- Ty a no prawda ! To ja też idę do siebie.
- To za 15 minut u nas pod blokiem ?
-Ok ! - odpowiedzieli chórem.
Pobiegłam szybko do swojego pokoju i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, co zajęło mi 10 minut. Spotkałyśmy się w przedpokoju z Kamą, ubrałyśmy kurtki i wyszłyśmy przed blok gdzie czekał już Zibi. Poszliśmy spacerkiem zgarnąć Bartka spod jego bloku. Jednak go tam nie zastaliśmy, więc weszliśmy na jego piętro i zadzwoniliśmy do drzwi. W zamian otworzenia usłyszeliśmy tylko jego głos.
- Czekajcie ! Wezmę tylko ręcznik ! - po kilku sekundach w końcu otworzył nam łaskawie drzwi.
- To co ty robiłeś przez ostatnie 20 minut ? - spytałam znudzona.
- No szedłem do domu przecież .
- Tak długo ?
- A no jeszcze do sklepu zaszedłem.
- A co kupiłeś ? - ożywił się Zbyszek.
- A no ... no... Yyy ... nic ?
- Ok , nie wnikajmy w szczegóły.
- No ludzie ... Ale my przecież mieliśmy gdzieś iść. No nie ? - wtrąciła Kamila.
- A no rzeczywiście ! Słuszna uwaga. No więc chodźmy !
Spacerkiem udaliśmy się w stronę basenu. Po naszych obliczeniach (wyższa matma)
wyszło nam że w 10 minut tam dojdziemy. Minęło już prawie pół godziny a my nawet w połowie drogi nie jesteśmy.
- No chłopaki ! Chodźcie szybciej, bo basen zamkną ! - pożaliła się Kamila.
- O tej godzinie ? - spytałam.
- Ciii !
- No poczekajcie jeszcze chwilkę ! Musimy kupić watę cukrową ! - odkrzyknął Bartek.
- Zachowujecie się gorzej niż dzieci ! My idziemy !
- Ej ! No dobra ! Ej dziewczyny ! No czekajcie no !
Podbiegli do nas i oznajmili nam, że my ich nie kochamy. Puściłam tą uwagę mimo uszu i szłam dalej.
- No to foch !- krzyknął za nami Bartek.
W końcu doszliśmy na basen , kupiliśmy bilety i udaliśmy się do swoich przebieralni.
Gdy już się przebrałyśmy , to poszłyśmy pod prysznic. I wreszcie  na basen. A chłopaków nie ma.
-Ty Kamila, a może coś im się stało?- zaniepokoiłam się.
-Im to zawsze się coś dzieje.Dobra idziemy, dojdą. - i dodała już szeptem- kiedyś się znajdą.
Udałyśmy się do jacuzzi. Te bąbelki działały na mnie tak kojąco , że zapomniałam o całym świecie. Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i zanurzył w wodzie. Gdy wynurzyłam  się, osobą tą okazał się wspaniałomyślny Bartosz Ka.
- Ty idioto ! Chciałeś mnie zabić ?!
- Nie, przynajmniej trwale uszkodzić - popatrzyliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Nagle podbiegła do nas Kamila.
- Ej ! Chodźcie z nami na zjeżdżalnie ! Będzie super zabawa ! - Krzyknęła Kamila.
- Taa ! W twoim towarzystwie z pewnością !Dobra chodź, sprawmy jej tą przyjemność.
Weszliśmy schodami na największą zjeżdżalnie po czym ustaliliśmy kolejność : Kamila, Zibi, Bartek i ja. Kiedy przyszła moja kolej zaczęłam zjeżdżać i gdy byłam już w połowie drogi woda przestała lecieć, a ja się zatrzymałam. Stwierdziłam, że to kolejny żart moich przyjaciół i cierpliwie czekałam. Gdy zaczęło mi się robić zimno, bo mieliśmy przecież już listopad, a ja utknęłam w części, która znajdowała się na dworze, doszłam do wniosku, że to jednak nie był żart. Po ok. 20 minutach woda zaczęła lecieć a ja zmarznięta zjechałam dalej. Kiedy już byłam na dole podbiegli do mnie ratownicy z ręcznikiem i przyjaciele, którzy było widać, że są zmartwieni. Gdy ratownik okrył mnie ręcznikiem, spojrzałam na moich przyjaciół i wpadłam w histeryczny śmiech. Ci spojrzeli się po sobie zdziwieni i zdezorientowani, po czym spytali się ratowników czy to normalna reakcja.
- Czy z panią w porządku ? - spytał jeden z nich.
- Nie. Ze mną nigdy nie jest w porządku - i śmiałam się jeszcze bardziej.
- Jej na pewno nic się nie stało ? Może siedziała tam zbyt długo ? Ona się tak nigdy nie zachowuje - przestraszył się Kurek.
- Przez siedzenie w zjeżdżalni przez ok. pół godziny nie może się nic poważnego stać poza zmarznięciem. No ale na ten śmiech ... Nie umiem tego wyjaśnić, to bardzo dziwne - odpowiedział drugi ratownik i po prostu sobie odszedł. Nagle przechodzące obok dziecko ze swoją mamą spytało jej się lekko przestraszone.
- Mamusiu ? A co tej pani jest ? Ona jest chora ? - kiedy owa mama, spojrzała się na mnie, szybkim krokiem odeszła jak najdalej, a ja gdy to usłyszałam, to ze śmiechu aż spadłam z krzesełka, na  którym siedziałam.
- Nie no spoko. Już się ogarniam. Idziemy w końcu do tej kawiarni ? Bo coś zgłodniałam i pić mi się chce - wstałam z podłogi i chciałam pójść, ale kompletnie zapomniałam, że my nadal jesteśmy na basenie. Co się wydarzyło ? Otóż wpadłam sobie do wody. Bardzo szybko wskoczył za mną Bartek i mnie z niej wyciągnął. Chciałam się uspokoić i mu podziękować, ale znowu zaczęłam się śmiać.
Tym razem uspokoiłam się o wiele szybciej. Zibi z Kamilą stali obok i mi się przyglądali z przerażeniem.
- Ej no co się tak patrzycie ? Pośmiać się nie można ?
- Mam świetny pomysł ! Może pójdziemy już do domu ?
- Wstydzicie się mnie ? Nie no spoko ! Idźcie sobie ja tutaj zostanę, poczekam. No sio ! Przyjaciele od siedmiu boleści - dodałam już szeptem i poczułam, ze tracę grunt pod nogami - Kurek ! Postaw mnie idioto ! No Bartek no ! Bo cię walnę zaraz no !
- Jak się nie będziesz rzucać, to pójdzie szybciej - odpowiedział mi całkiem poważnie.
- Co ty chcesz ze mną zrobić ?! - krzyknęłam nieźle przerażona.
- Do przebieralni kochanie.
Już się nie odzywałam, bo stwierdziłam, że nie ma sensu. Kamila wiedziała, że od czasu do czasu mam takie ataki śmiechu z byle jakiego powodu. Suszenie włosów zajęło nam jakieś pół godziny, ubrałyśmy się i wyszłyśmy na korytarz gdzie czekali już chłopaki.
- Chodźcie, idziemy już.
Poszliśmy spacerkiem do domu. Bartek zaproponował abym poszła do niego więc się zgodziłam. Siedzieliśmy u niego w salonie i oglądaliśmy jakąś komedię kiedy on nagle się odezwał.
- Już nigdy nie pójdziemy razem na basen.
- Ok. Sama pójdę.
- A ja cię nie puszczę.
- No a ja się Ciebie posłucham. Dobry żart.
- Gabi, chyba musimy porozmawiać na poważnie.
- Ojej. Mam się bać ?
- Na tym basenie, to naprawdę wszystko było z tobą w porządku ?
- No jak najbardziej. Chyba mnie jeszcze dokładnie nie poznałeś.
- Teraz to ja zaczynam się ciebie bać.
- Nie ty pierwszy Bartuś, nie ty pierwszy.
- Ale ja serio się pytam, brałaś coś ?
-Tak, ale mi już zabrakło i muszę iść do dilera - i dodałam już szeptem - wiesz, moim dilerem jest Kamila, ale jej nic nie mów.
Wstałam z zamiarem wyjścia, ale Bartek zagrodził mi drogę, wziął na ręce, zaniósł do salonu i posadził na łóżku. Przyglądał mi się kilka minut po czym sam się roześmiał. Zaczął mnie łaskotać i dźgać w żebra. Śmiałam się jeszcze głośniej niż na basenie. Robiłby tak dalej, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Oboje się uspokoiliśmy i spojrzeliśmy na zegarek. 22.15. Kogo o tej porze niesie ? Poszliśmy razem otworzyć, a tam policja !
- Dobry wieczór, przepraszam, że przeszkadzam, ale dostaliśmy zgłoszenie o zakłócaniu ciszy nocnej- ziewnął policjant.
- Yyy ... Ale to chyba pomyłka. Przecież tu nawet muzyka nie była włączona, a my jesteśmy sami. Ty Bartek ? Chyba nie uważasz, że to przez mój śmiech ?
- Zgłosiła to ta starsza pani z góry.
- Jak ja tej kobiety nie trawię - dodał Bartek.
- No nie dziwię się. Ostatnio dostaliśmy zgłoszenie od pewnej kobiety, że piętro wyżej dzieje się coś złego dzieje i dochodzą stamtąd jakieś hałasy. Okazało się, ze pies kota gonił - zaśmiał się policjant, szukając czegoś w kieszeni - Mogę autograf ? - wyszczerzył się.
- No pewnie. Ale mam do pana prośbę. Jeśli jeszcze raz dostatnie pan zgłoszenie od tej kobiety, to proszę nie przyjeżdżać.
- Dobrze, ale ja mam jedną radę. Proszę się najlepiej przeprowadzić.
- Rozważę to.
- Jeszcze raz przepraszam, dziękuję i dobranoc.
- Dobranoc !
Zostaliśmy sami i leżeliśmy już w sypialni.
- Wiesz. Ja też mam problem. Nade mną mieszka taka maruda, że czasami mam jej dosyć. I jeszcze często przychodzi do nas na herbatkę. Ma- sa- kra !
- Przecież nad tobą mieszka Zbyszek - mówi zdezorientowany.
- No, to mówię, że maruda.
Bartek zaśmiał się i mnie przytulił.
- Ale ja Cię kocham.
- Wiem, wiem - odparłam i zasnęłam.


W mieszkaniu u dziewczyn:

- Kamila ! Jaki film oglądamy ?
- Nie wiem ! Coś dobrego ! Może dramat albo komedię ?
- Ok.
Poszedłem poszukać jakiegoś dobrego filmu, na którym nie będziemy się nudzić. Nagle mi się przypomniała dzisiejsza sytuacja na basenie i zachciało mi się śmiać i to zrobiłem. Do pokoju weszła Kamila, która patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem. Też bym się na jej miejscu śmiał, bo to jest bardzo śmieszny widok zobaczyć kogoś kto leży na podłodze i zwija się ze śmiechu.
- Wszystko w porządku ?
- Taa ... Przypomniała mi się sytuacja z basenu.
- To wcale nie było śmieszne. Gdyby jej coś się stało ?
- Ale nieee ... Chodzi o to, jak później zaczęła się śmiać i nie mogła przestać.
- Aaa ... To. No to jeśli o tym mowa to takie coś się jej czasami zdarza.
- Często ?
- Jak ją coś naprawdę rozśmieszy, to tak.
- Trochę się jej boję.
- Nie masz powodów. Czasami ona pomaga. Mówię ci, umie się zacząć śmiać tak nagle, że to jest zaraźliwe.
- Ahaa ... No, to fajnie jest mieć taką przyjaciółkę.
- Oj tak !




Witam ! :)
Wróciłam ! Nie było mnie tutaj dość długo, ale jestem :P Rozdział bardzo wybuchowy :D Powstał on z czyjąś pomocą ;P
Dziękuję mojej przyjaciółce :) Limonkowej ( ksywka powstała na w - f podczas gry w siatkówkę :P ). Gdyby nie ona, to pewnie ten rozdział by się dzisiaj nie pojawił :*
Komentujcie, bo to dodaje sił :) Naprawdę :)
Rozdziały będą się pojawiać w soboty, co tydzień :)
Chyba, że nie dam rady, to Was o tym poinformuję :)
Miłego czytania !
Zibimada :*

1 komentarz:

  1. Jejku, ja się szczerze cieszę, że wróciłaś, bo mogę przeczytać coś łatwego i przyjemnego, a sama tak pisać nie umiem :P
    Zazdroszczę ci tego.
    No i bardzo interesują mnie dalsze historie z życia tej zwarionanej paczki :D
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń